Należał do największych postaci polskiej i światowej kultury XX i XXI wieku. Jego niezwykle pracowite życie, od debiutu na przełomie lat 50. i 60., było długim i nieprzerwanym pasmem wielkich sukcesów. Artysta, jako prawodawca estetyki sonoryzmu, stał się filarem tzw. polskiej szkoły kompozytorskiej, która szczególnie spektakularne triumfy święciła w latach 60. XX wieku. Takie Jego dzieła z tego okresu, jak Tren Ofiarom Hiroszimy, Anaklasis, Wymiary czasu i ciszy, opera Diabły z Loudun czy monumentalna Pasja wg św. Łukasza, prezentowane na największych estradach koncertowych świata zawsze wzbudzały ogromne poruszenie, podziw nierzadko zmieszany z estetycznym szokiem. W latach 70. Krzysztof Penderecki zaczął wypracowywać diametralnie odmienny, bardziej słuchaczowi przyjazny świat brzmieniowy. Zawsze wrażliwy na wielkie tematy kultury śródziemnomorskiej zwrócił się ku estetyce późnego romantyzmu, którą przetwarzał w sobie tylko właściwy sposób. Owocem tych konsekwentnie do końca życia czynionych działań stały się m.in. takie arcydzieła, jak opery – Raj utracony i Czarna Maska, 2 koncerty skrzypcowe, 2 Koncerty wiolonczelowe, Koncert altówkowy, Koncert podwójny, siedem Symfonii (od II do VIII). Swoje głębokie piętno Krzysztof Penderecki odcisnął także na zawsze ważnej w Jego duchowym życiu muzyce religijnej (oprócz Pasji – m.in. Dies irae, Te Deum, Credo, Missabrevis) i kameralnej (partytury trzech kwartetów smyczkowych, Sekstetu fortepianowego czy Kwartetu klarnetowego). Był wielkim patriotą, który jednak potrafił krytycznym okiem przyglądać się naszym narodowym przywarom. Obok zatem wzniosłego, chyba bezprecedensowego w skali świata, pisanego przez ponad ćwierć wieku Requiem polskiego, ujmującego historię polskiego narodu od Zbrodni Katyńskiej po śmierć Świętego Jana Pawła II, pozostawił po sobie również dzieła – kapitalna, postmodernistyczna z ducha opera Król Ubu – ukazujące nas w krzywym zwierciadle groteski.
Przez całe życie miał bardzo rzadki przywilej pisania na zamówienia największych orkiestr na świecie (np. New York Philharmonic, London Symphony Orchestra) i najsłynniejszych dyrygentów czy solistów, pośród których figurują takie postaci, jak Zubin Mehta, Lorin Maazel, Helmuth Rilling, Leonard Slatkin, Isaac Stern, Mścisław Rostropowicz, Anne-Sophie Mutter. Fakt, że zamawiali u niego dzieła najwięksi muzycy naszych czasów, był może bardziej dobitnym przejawem Jego wielkości, niż niezliczone prestiżowe wyróżnienia i laury, z których – oprócz „Nobla w dziedzinie muzyki poważnej” – Grawemayer Award Uniwersytetu w Louisville, wymienić trzeba chociaż nagrody im. Sibeliusa, im. Herdera, Grammy Award (przyznaną pięciokrotnie) czy – radiową – Prix Italia.
Drugą, obok muzyki, wielką pasją życiową Krzysztofa Pendereckiego była dendrologia i sztuka projektowania ogrodów, którą konsekwentnie, przez blisko 50 lat realizował w swojej posiadłości w Lusławicach. W ostatnich kilkunastu latach życia obie te Jego fascynacje zaczęły się ze sobą harmonijnie uzupełniać i zbiegać. Artysta zaczął tworzyć elegijne utwory, wynikające ze szczególnej wrażliwości ekologicznej, czułości dla natury, którą ludzkość od wieków bezmyślnie pustoszy. Krzysztof Penderecki, zwracając się ku wcześniej tylko sporadycznie (i głównie we wczesnej młodości) uprawianemu gatunkowi pieśni, pozostawił nam w ten sposób po sobie swój artystyczno-światopoglądowy testament. Przybrał on postać niezwykłego w swej piękności elegijnego „tryptyku o drzewach”, na który złożyły się: VIII Symfonia „Pieśni przemijania”, cykl Powiało na mnie morze snów. Pieśni zadumy i nostalgii oraz – to prawdopodobnie Jego ostatnie dzieło wielkich rozmiarów, wydane na płytach zaledwie przed kilkunastoma tygodniami – VI Symfonia „Pieśni chińskie”. SzóstąSymfonię zamyka Jesienna pieśń fletu do śpiewanych w języku niemieckim (przekład Hansa Bethgego) słów wielkiego chińskiego poety Dù Fŭ (VIII wiek), a kończą ją następujące słowa:
Twarz wtedy w obu rękach swych ukryjesz,
A oczy twoje łzami się zaleją,
Dusza zaś zwróci się ku domu progom.
Pełna udręki ku lubej ojczyźnie.
Wraz z odejściem Krzysztofa Pendereckiego definitywnie kończy się cała epoka i to nie tylko polskiej historii muzyki. Na szczęście pozostaje z nami Jego wspaniały ogród muzyczny. Naszym wielkim zadaniem będzie go teraz troskliwie pielęgnować.